31.12.2013
Wywiad dla Magazynu GÓRY 2013. Odpowiedzi Marcin Tomaszewski oraz Marek Raganowicz.
1. Na początku oczywiście składam Wam najserdeczniejsze gratulacje w imieniu całej redakcji.
To chyba, jeśli chodzi o okres tuż przed wyjazdem Wasza najtrudniejsza wyprawa? Czy informacja o masakrze w bazie pod Nanga Parbat i wycofanie się Davida - trzeciego członka waszego zespołu, choć na moment zachwiały Waszą wiarę w powodzenie wyprawy? Pamiętam Marek jak sam odradzałem Wam wyjazd.
Marcin Tomaszewski:Dziękuję w imieniu naszego zespołu JNajtrudniejszym było dla mnie uspokojenie najbliższych. Świadomie ruszyliśmy w rejony zagrożone terroryzmem, choć w rzeczywistości okazało się, że Baltistan jest jednym z najbardziej przyjaznych miejsc na świecie. To prawda pisałeś do mnie, podobnie jak wiele innych osób. Wiem, że kierowała wszystkimi troska o nasze bezpieczeństwo jednak przyznam się szczerze, że w pewnym momencie przestałem na takie słowa reagować. Nie mieliśmy z Reganem żadnych wątpliwości. To była część naszej drogi a Alpinizm jak wiemy wiąże się z wieloma niebezpieczeństwami, które czekają na nas nie tylko w górach
Marek Raganowicz: Tak, a ja pamietam jeszcze jak spokojnie odpowiadalem, ze dziekuje za wszelkie sugestie ale trzymamy sie swojej decyzji. Tak, ten spokoj i pewnosc musialy byc gdzies gleboko zakorzenione, bo w sumie nawet nie dyskutowalismy tej decyzji, to bylo cos oczywistego.
2. Czy czuliście atmosferę zagrożenia? Co mówili na temat tego mordu mieszkańcy Skardu? Słyszałem opinie z którą poniekąd się zgadzam, że jako wspinacze/turyści, jedynie poprzez bojkot Pakistanu (a za tym blokadę dopływu dewiz) możemy wymóc na władzach tego kraju zrobienie porządku z grupami atakującymi turystów. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?Rafał Sławiński, który również w tym roku był w Pakistanie twierdzi, że od momentu przybycia do Skardu nie czuł się ani trochę bardziej zagrożony jak to miało miejsce podczas jego wcześniejszych ekspedycji.
Odpływ dewiz dotknął przede wszystkim miejscową ludność. Ludzi najbardziej nam życzliwych i przyjaźnie nastawionych. Ataki przeprowadzane były przez skrajne ugrupowania, które pochodziły z nizinnych południowo- zachodnich krańców Pakistanu. Jadąc Karakorum Highway można odczuć reakcję rządu. Zwiększono ilość posterunków, grupy turystów i autobusy konwojowane są przez Policję i Wojsko. Przebywając w bazie pod Great Trango Tower mieliśmy wizytę helikopterów wojsk Pakistańskich. Przelatując nisko nad namiotami machali do nas przyjaźnie pokazując podpatrzone w amerykańskich filmach gesty, że wszystko jest w porządku. To była moja trzecia wizyta w Pakistanie i wspominam ją najmilej. W Skardu przypadkowi przechodnie uśmiechali się do nas klepiąc po plecach. Nie byłem jeszcze w kraju w którym spotyka się na co dzień tyle uśmiechu i sympatii. Gdy wróciłem do Polski przekonałem się jak dużo, nam Polakom w tej kwestii brakuje.
Moze wycofanie sie wielu wypraw bedzie mialo wplyw na decyzje i dzialania wladz, ale to jest tylko przypuszczenie. Pewnikiem jest jednak to, ze ogromna liczba biednych mieszkancow tamtych rejonow zapamieta ten rok jako bardzo biedny. Tym ludziom trudno jest utrzymac rodziny bez dochodow z wypraw, a jak wiesz zyja oni bardzo skromnie, wiec suma summarum, poprzez to terrorysci osiagaja swoj cel. Przypominam, ze ludnosc Baltistanu jest od lat celem atakow Talibanu.
Podczas wyprawy spotkalismy wielu wspanialych ludzi i przyjaznych ludzi, ktorzy robili niezwykla atmosfere. Czulismy sie swietnie i mielismy niezly ubaw.
3. Powiedzcie coś o Wasze nowej drodze - czy jej przebieg w rzeczywistości pokrył się z tym co planowaliście wcześniej na zdjęciach w domu? Na ścianie tej znajduje się kilka dróg - czy udało Wam się znaleźć całkowicie autonomiczna linie?
Nie mieliśmy zaplanowanej całej drogi. Na GTT jest już sporo linii, trzeba bardzo uważać, żeby o którąś się nie otrzeć. Odnaleźliśmy jednak ciąg logicznych formacji, które pozwoliły nam poprowadzić autonomiczna drogę. Kilka razy przecięliśmy istniejące oraz połączyliśmy się na kilku wyciągach z droga amerykańska. Sam Headwall bardzo nas zaskoczył. Miejsce w którym zamierzaliśmy poprowadzić nowe wyciągi okazało się nieprawdopodobnie kruche i gładkie. Rezerwowy plan pojawił się bardzo szybko. Kilkadziesiąt metrów z prawej strony odnaleźliśmy ciąg pięknych rys i zacięć, które doprowadziły nas niemal do końca ściany. Żałuję, że urodziłem się tak późnio, że nie żyłem w czasach pierwszych zdobywców. Niestety dziś na tak popularnych ścianach pozostają nam już do zdobycia tylko skrawki wolnej skały.
4. Przez długi czas planowaliście wspinać się w trójkę, tuż przed wyjazdem okazało się że jednak będziecie sami - jak bardzo wpłynęło to na zmianę początkowo obranej przez was taktyki? Ile w sumie mieliście kilogramów sprzętu w ścianie? No i jak rozwiązaliście problem wody?
David przejął sprawy organizacyjne związane z żywnością ścianową i hakami. Jego rezygnacja była dla mnie całkowicie zrozumiała jednak z drugiej strony postawiła nas w dość trudnej sytuacji. W efekcie w ścianę zabraliśmy zupki chińskie i konserwy JPomimo większego ciężaru i mniejszej wartości odżywczej poradziliśmy sobie z tymi trudnościami. Myślę, że z Davidem wspinalibyśmy się w zupełnie innym, lżejszym stylu. Zespół trójkowy ma kilka plusów, jednym z podstawowych jest sprawniejszy transport. W ścianie mieliśmy około 150 kg sprzętu i żywności. Wchodząc w ścianę zabraliśmy jedynie 20 litrów wody liczać na to że jakoś to będzie… i było. Gdy skończyły nam się te zapasy cierpliwie napełnialiśmy nasze baniaki w głębokich zacienionych formacjach, kropelka po kropelce. Pod headwallu napotkaliśmy zmrożone płaty śniegu.
5. Podczas swojego pobytu w tym rejonie stosunkowo dużo czasu poświeciliśmy na aklimatyzację, a i tak pomimo trzech wyjść aklimatyzacyjnych i osiągnięcia wysokości około 5300 metrów, podczas ostatecznego ataku bardzo obawialiśmy się wysokości. z informacji jakie podawaliście wynika że wy w ogóle się nie aklimatyzowaliście - to było założone czy tak po prostu wyszło? Jak znosiliście tą niemałą już wysokość?
Aklimatyzowaliśmy się już w trakcie wspinaczki. Big Wall charakteryzuje się wolnym zdobywanie terenu i częstymi zjazdami do położonych niżej biwaków. Nie czułem w trakcie wspinania żadnych dolegliwości. Mój organizm nadążał we właściwy sposób z wysokością. W wyższych partiach rzeczywiście nieco ciężej nam się oddychało, szczególnie w trakcie wielogodzinnego podchodzenia po linach i transporcie. W headwallu Regana opanował nieprawdopodobny kaszel, przez chwilę miałem wrażenie, że to choroba wysokościowa i za moment będziemy zmuszeni szybko zjeżdżać do bazy. Okazało się jednak, że to nic poważnego. Staruszek się troszkę przeziębił J
Wysokosc przewalczalismy aspiryna. To znaczy ja bardziej niz Marcin, bo w dodatku przyplatal mi sie suchy kaszel. Niby nic powaznego, ale Yeti spojrzal na mie i powiedzial: Dziadku, moze mam Cie zwozic...? :)
6 To pytanie oczywiście to Was obu, ale wynika bezpośrednio z naszych rozmów Marku z okresu planowania Waszej wyprawy - powiedziałeś mi że chcesz tam jechać, bo chcesz się zmierzyć z największą skalną ścianą świata - może to górnolotnie zabrzmi - ale czy znaleźliście podczas tej wspinaczki to po co tam pojechaliście?
W ścianie brakowało mi przede wszystkim wspinania klasycznego. Oczywiście mogę za to obwiniać tylko siebie i własne braki w tym stylu. Wiele odcinków pomimo wyraźnych formacji było niestety kruchych. Łuszcząca się skala, stopnie skutecznie utrudniały wspinaczkę. Nie mieliśmy czasu na uklasycznianie wyciągów, drogę ukończyliśmy w zasadzie w ostatniej chwili. Dla mnie wspinaczka na Trango jest zakończeniem pewnego etapu i rozpoczęcie kolejnego.
Przewspinalismy te sciane nowa droga, wiec czujemy spelnienie. Dzialalismy jak parowoz, w rownym tempie i z idealnym zgraniem.
7. To pytanie zadawało wam już pewnie wiele osób, ale jak porównacie swoją tegoroczna wyprawę i nową drogę do waszej wyprawy na Baffina z zeszłego roku? chodzi mi zarówno o całokształt - cała logistykę, jak i powagę przedsięwzięcia oraz same trudności drogi.
Baffin był niepowtarzalny, zdecydowanie bardziej dopracowany. Droga, którą poprowadziliśmy na Polar Sun Spire była idealna pod każdym względem. Stanowiła dla nas w wielu aspektach większe wyzwanie niż Bushido, wspinaliśmy się w niskich temperaturach, nie mieliśmy wsparcia z bazy, pogoda również pozostawiała wiele do życzenia. Pomimo tego zrealizowaliśmy nasz plan w 100 procentach. Wytyczyliśmy nową linię, którą zaplanowaliśmy jeszcze w domu. Na Great Trango Tower zmuszeni byliśmy bardziej improwizować. Ze względu na rezygnację Davida pozbawieni zostaliśmy liofilizatów, które miał przywieźć od swojego sponsora, haków i namiotu do portaledge. Naszym błędem było to, że za bardzo się tym, nie przejęliśmy. Założyliśmy że wszystko kupimy w Skardu. Niestety skończyło się na zupkach chińskich i ciężkich konserwach w ścianie…
Porównują te dwie wyprawy Baffin stawiam nieco wyżej i ciężko będzie nam kiedykolwiek pobić ten wynik w typowym stylu Big Wall.
Superbalance byl czyms absolutnie wyjatkowym i tak juz pozostanie. Chcialbym powiedziec, ze zrobilismy trudniejsze przejscie, ale po GTT nie moge tego powiedziec. Moze innym razem...
8 Podejrzewam, że nie ja jeden z utęsknieniem czekałem na jakieś wiadomości od Was gdy dowiedziałem się, że jesteście w czasie ataku szczytowego. Cieszę się że pomimo tego wielkiego załamania pogody udało się wam szczęśliwie wrócić. Mam jednak pytanie, raczej z kategorii tych niełatwych - czy pojawia się Wam czasem myśl, jakakolwiek, na temat tego, że przeszliście ścianę, ale nie weszliście na szczyt? Pytanie to zadaje w kontekście wypowiedzi Josha Whartona, który po zjechaniu kilkanaście metrów spod wierzchołka Torre Eger powiedział: "Są takie miejsca na świecie, jak Patagonia, Alaska, czy Pakistan, gdzie droga kończy się na szczycie"
Drogę uważamy za ukończoną, Great Trango Tower nie jest typową iglicą, na której kończy się ściana. Najwyższy osiągnięty przez nas punkt był właśnie taką formacją. Za nią ciągnęła się już grań w kierunku szczytu. Oczywiście szkoda, że go nie osiągnęliśmy, nie uznałbym tej drogi gdyby skończyła się w terenie w którym miałbym jeszcze skałę nad sobą.
Nie widze w tym pytaniu nic "nielatwego" i ciesze sie, ze ktos je nareszcie zadaje. Od naszego powrotu, czyli od trzech tygodni opowiadam zachodnim mediom o tym co robilismy na GTT, a w Polsce nie widze niemal zadnego zainteresowania, a zwlaszcza pytania o wejscie na szczyt. Takze ciesze sie, ze mozemy o tym pogadac. Oczywiscie naszym zamiarem bylo wejscie na glowny wierzcholek GTT i trzymalismy sie tego planu do ostatniej chwili. Nieminiej jednak, wspinanie w gorach wiaze sie z koniecznoscia liczenia sie z natura, ktora wychlostala nas burza sniezna w dniu ataku szczytowego. Jednym slowem szans na wejscie na wierzcholek glowny nie mielismy , wiec doszlismy najwyzej jak potrafilismy i zaznaczylismy to miejsce na zdjeciu. To tyle jesli chodzi o fakty, ale jesli ktos juz podejmuje sie interpretacji czy komentarza, to zachecam do zapoznania sie z naszym schematem, z topografia GTT i historia przejsc innych drog. Wspomniales o wypowiedzi Josha, z ktorego droga (Azeem Ridge ) laczy sie na paru wyciagach nasza droga. Slyszalem, ze oni doszli w to samo miejsce gdzie my. Moze nie idelnie w ten sam punkt, ale majac na uwadze realia tej sciany ktos okreslil to jako miejsce, do ktorego doszli Kelly i Josh. Czy to daje podstawe do uznania przejscia sciany? W moim glebokim przekonaniu na GTT, tak. Co do wypowiedzi Josha o Torre Egger, to pw calosci zgadzam sie z ogolnym stwierdzenie, ale nie znam tamtej sciany wiec nie skomentuje szczegolow. W odniesieniu do ukladu polnocno - zachodniej sciany GTT uwazam, ze wejscie na gran uprawnia do zaliczenia drogi. Chcialbym podkreslic, ze gran osiagnelismy zanim doszlismy do najwyzszego punktu, a poza tym warto zdac sobie sprawe z tego, ze gran GTT to nie jest cos takiego jak gran Zabiego Konia. To jest potezny kawal skal, miejscami szeroki na jakies 100m. Mozna sie zgubic.
9.Kolejne pytanie narzuca się samoczynnie - jakie kolejne plany?
Czy już coś planujecie? Wspólnie lub osobno?
Chciałbym Regana wyciągnąć jeszcze z kilka lat na Antarktydę na Ziemię Królowej Maud. Obecnie przestawiam się na styl alpejski, w big Wallu nie widzę już ścian, które przebiłyby te, na których dotychczas wytyczyliśmy nowe drogi. Nadal chcę się rozwijać i sięgać coraz wyżej, sprawniej, i szybciej. Na początek spróbuję z Marcinem Rutkowskim nowej drogi na Mount Dickey na Alasce, poźniej na pewno próba zimą nowej drogi na Cerro Torre. W przyszłości planuję cele w Himalajach i Karakorum.
10. Dziękuje za poświęcony nam czas, raz jeszcze gratuluje i powodzenia w realizacji waszych planów.
Dziękuję również.
20.12.2013
Misterios! W końcu jesteśmy! Poszatkowani przez moskity, brudni i wymęczeni ale dopięli...
30.12.2013
28 grudnia, w ciągu trzech dni od pojawienia się na miejscu, udało na się dokonać pierw...
31.12.2013
Podnoszę głowę z nad szpejarki. Z perspektywy skierowanego do szczeliny haka spostrzega...
20.12.2013
Supercanaletta bez lodu! To bylo naprawde kilka mocnych dni. Prawdziwy maraton. Podejsc...
20.12.2013
Nasza wyprawa rozpoczęła się na początku lipca, ale zanim dotarliśmy w góry musi...