30.12.2013
News 1: El Chalten, Argentyna 28.11.2012
28 grudnia, w ciągu trzech dni od pojawienia się na miejscu, udało na się dokonać pierwszego polskiego przejścia zachodniej ściany Cerro Torre, tzw. Ragni Route (inaczej Drogą Ferrariego). Było to prawdopodobnie 24 lub 25 przejście tej drogi.
Tuż po przyjeździe enigmatyczne patagońskie prognozy dawały nadzieję na środowe okno, będące przerwą w typowej dla Patagonii złej pogodzie. Szybka decyzja i w poniedziałek znajdujemy się w Niponino, pod wschodnią ścianą Cerro Torre. Cała noc pada i wieje, wtorkowy poranek przynosi jednak wyraźna poprawę. Teraz już tylko wieje. Po południu przenosimy się od zachodnia ścianę Cerro Torre, przez Col Standhardt. Teraz już jesteśmy pewni: pogoda będzie!
O 2:40 w nocy starujemy z Circo de los Altares by po nieco ponad 12,5 godzinie cieszyć się szczytem. Po kolejnych 6 godzinach jesteśmy z powrotem w namiocie.
Kolejnego dnia, startujemy około 9 rano by o 22.30, po 40 km marszu najpierw lodowcem , a następnie przez Paso del Vento, góry i doliny znaleźć się w Chalten. Bez własnych stóp i z nieco zmienionymi twarzami od poparzeń, ale szczęśliwi jak nigdy.
W naszej opinii Droga Ferrariego to jeden z najwspanialszych cudów wspinaczkowej natury, a jej linia, trudności, specyficzny charakter (włącznie z wspinaczka tunelem wyprowadzającym przez szczytowy grzyb), oraz trudności logistyczne związane z podejściem i powrotem sprawiają, że trudno jest nam znaleźć porównanie do czegokolwiek z czym wcześniej mieliśmy do czynienia.
Naszą wspinaczkę poświęcamy pamięci Janusza Nabrdalika, za to kim był dla młodszych pokoleń wspinaczy w Polsce.
Teraz leczymy rany, nie rozmawiamy o wspinaniu J i czekamy na kolejne okno.
News 2: El Chalten, Argentyna
W ramach kolejnych działań patagońskich, wykorzystując drugie okno pogodowe (tym razem bardzo krótkie i nie tak dobre - wiatr, zimno, dużo świeżego śniegu w ścianie, wiele zespołów zrezygnowało z działania tego dnia) udało się Jakubowi Radziejowskiemu i Marcinowi Tomaszewskiemu zdobyć Aguja Poincenot drogą Whillansa.
Przewodnikowe trudności oscylują wokół stopnia M4/5, skała 5+, 550m. Jednak według chłopaków (wspinali się w zimowych warunkach, całość w rakach i z dziabami), w tych okolicznościach trudności drogi były nie mniejsze niż M6, a wspinaczka dostarczyła emocji i walki z żywiołem. Na szczycie zameldowali się po niecałych 9 godzinach od wyjścia z namiotu na Paso Superior. Po kolejnych 5 godzinach byli z powrotem na przełęczy. Warunki były trudne, ale satysfakcja z kolejnego szczytu duża. Był to drugi szczyt (po Cerro Torre) zdobyty przez zespół w ciągu 10 dni od przybycia na miejsce.
Teraz prognozy są jednoznaczne i nie dają większych szans na pogodę przez najbliższe 12-14 dni. Chłopaki zapewne zaczną wracać po upewnieniu się, że w najbliższych dniach nic dobrego na miejscu nie może ich czekać.
20.12.2013
Misterios! W końcu jesteśmy! Poszatkowani przez moskity, brudni i wymęczeni ale dopięli...
31.12.2013
Podnoszę głowę z nad szpejarki. Z perspektywy skierowanego do szczeliny haka spostrzega...
31.12.2013
Wywiad dla Magazynu GÓRY 2013. Odpowiedzi Marcin Tomaszewski oraz Marek Raganowi...
20.12.2013
Supercanaletta bez lodu! To bylo naprawde kilka mocnych dni. Prawdziwy maraton. Podejsc...
20.12.2013
Nasza wyprawa rozpoczęła się na początku lipca, ale zanim dotarliśmy w góry musi...