19.12.2013

Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq

O Grenlandii można pisać wiele, a lód, skaliste turnie wyrastające z granitowych piarżysk i wiatr wyjący pomiędzy filarami w niejednym obudzą zachwyt i pragnienie wspinaczki. Cała wyprawa szczegółowo została opisana w artykułach zamieszczonych na stronie, dlatego też we wstępie ograniczę się jedynie do paru wskazówek praktycznych, w których zostały zawarte podstawowe dane dotyczące organizacyjnej strony przedsięwzięcia. Mam nadzieję, że ułatwią Wam one orientację w kosztach i podjęcie decyzji o wyjeździe.

Skład wyprawy:

alpiniści:
Jasiu Gołąb, Jacek Fluder, Staszek Piecuch, Marcin Tomaszewski

grupa trekkingowa:
Ewa Rogoś, Sławek Ejsymond, Władek Szczęsny

operator kamery z ramienia TV4: Paweł Pietraszewski

Planeta spisek
Nalumasortog, VIII, A3/1000m/ 7 dni, styl alpejski   J. Fluder, J. Gołąb, S. Piecuch, M. Tomaszewski Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy doszliśmy do moreny, na chwilę rozstąpiły się mgły. Poczułem wtedy ścisk w gardle. Potworna, tysiącmetrowa ściana do złudzenia przypominająca otwartą księgę pochylała się nad nami. To tam zapragnęliśmy spisać nasz kolejny rozdział, a zatytułowaliśmy go "Planeta Spisek".

Przez kilka kolejnych dni myśleliśmy tylko o niej, każdy inaczej. Podczas transportu pod ścianę, wpatrzony w oplatające kostki krzewy, czułem niemal dotyk jej szorstkiego granitu. Chłopaki też zdawali się być gdzieś daleko, każdy miał własną drogę, choć wyruszyliśmy jako zespół. Baza, kładka, wielka dolina i kilka moren tak wyglądały te dni - przyzwyczajeni do wysiłku złapaliśmy właściwy rytm, a ściana zdawała się być coraz bliżej i bliżej. W końcu stanęliśmy u jej stóp. Chciało mi się biec żeby szybciej w nią wejść, gdy wylosowałem transport i musiałem zejść na dół po portalladge pędziłem jak bolid by znów do niej wrócić.

Mieliśmy skromne informacje o ścianie Nalumasortoq, więc kiedy podczas pierwszego dnia wspinaczki Stachu napotkał ślady wspinaczy - kilka haków i spit, wiedzieliśmy już, że te cztery wyciągi były tego dnia stracone. Po nocnej burzy zostaliśmy zmuszeni zejść do bazy, jednak po dwóch dniach odpoczynku uderzyliśmy na dobre.

Pierwsze cztery wyciągi doprowadziły nas do głównego spiętrzenia ściany, tu granit zaczynał odchylać się od pionu tworząc piękne formacje. Logiczne płytkie zacięcie, którego pokonanie zajęło nam dwa dni okazało się kluczem do serii wspaniałych wywieszających się rys. Wspinaczka po nich była jak cięcie mieczem, jedna szerokość szczeliny przez wielką, gładką przewieszającą się płytę. Wspinaliśmy się przez siedem dni, noce spędzając na wiszących platformach biwakowych. Podczas gdy jedna dwójka wspinała się druga organizowała transport i posiłki co znacznie oszczędziło nasze siły. Nic nie odda komfortu odpoczynku na portalladge, można na nim dać odpocząć zmęczonym łydkom, ugotować na wiszącej kuchence liofilizowane posiłki i spokojnie poczytać książki. Regeneracja w wielkiej ścianie jest najważniejsza. Poruszaliśmy się od kilkudziesięciu do kilkuset metrów dziennie.

Bywały wyciągi, na których tempo spadało do trzech metrów na godzinę ale generalnie wspinaczka szła nam bardzo szybko i sprawnie. Siódmego dnia pomimo deszczu zaatakowaliśmy szczyt, po kilku godzinach wspinaczki mokrymi zacięciami roztoczył się przed nami wspaniały widok całego fiordu i wszystkich otaczających nas ścian, to był już koniec naszej drogi. Udało nam się, ale nasze apetyty nie zostały zaspokojone i doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę.

Ostatnie wyciągi porośnięte były wielkimi mchami wielkości małej kapusty a wspinaczka po nich do złudzenia przypominała znajome miejsca w naszych Tatrach. Gdybym miał pokusić się o podsumowanie naszej drogi powiedziałbym, że jest to bardzo wymagająca wspinaczka w dzikim zakątku świata, gdzie zdanym jest się jedynie na siebie. Logiczne formacje prowadzące nas przez całą drogę na szczyt zostaną na zawsze w naszej pamięci.

Na trudności drogi wpływały przede wszystkim kruche krawędzie płytkich i szerokich rys, tak było na kluczowym wyciągu, który pokonaliśmy na jedynkach wbijanych kilkanaście centymetrów od, zdawałoby się dobrych szczelin. Muszę przyznać, że każdy z nas miał jeszcze wielki zapas sił. Wspinaczka była spokojna, bez większych niespodzianek i myślę, że w tym składzie nasze możliwości są o wiele większe - kusi mnie, żeby dotrzeć do ich granic. Drogę nazwaliśmy od tytułu jedynej zabranej w ścianę książki Orsona Scotta Carda.

Odnoszę wrażenie, że "Planeta Spisek" była swojego rodzaju spoiwem łączącym wszystkie nasze działania w ścianie, mi zawsze nasza droga kojarzyć się będzie z tajemniczą, nie do końca poznaną irracjonalną krainą. Jestem wspinaczem solowym lecz mimo to wspinaczka z chłopakami była niezapomnianą przygodą, poczucie partnerstwa jest naprawdę wielką rzeczą, szkoda tylko, że tak mało ludzi w Polsce ma tak wielkiego spręża do tego typu wspinaczki.

Choć udało nam się pokonać nową drogę na Grenlandii to jednak z tęsknotą i niedosytem myśleć będę o dziewiczych turniach fiordu Tasermiut i o tym, że nie pisane mi było samotnie wytyczyć nowej trasy. Przychodzi mi do głowy w tej chwili przysłowie "Co nas nie zabija, to nas wzmacnia", wszyscy jesteśmy teraz silniejsi.

Podczas tej wyprawy pokonaliśmy jeszcze dwie trudne drogi na turni Ulamertorsuag, każda z nich warta jest osobnej historii i szkoda mi opisywać je ogólnie bez wnikania w ich klimat i historię.

Z pewnością znajdzie się jeszcze czas i miejsce na ich opowiedzenie.

Grenlandia, Tasermiut fiord 07-08.2000
Na Uli i Nalu

"Planeta spisek", Nalumasortog VI.3/A3/1000m nowa droga, 7 dni, styl alpejski
J. Gołąb, J. Fluder, S. Piecuch, M. Tomaszewski,

"Moby Dick", Ulamertorsuag VIII+/A0/1100m , org. IX+ , 24h non stop
J. Gołąb, S. Piecuch, M. Tomaszewski,

"War and Poetry" Ulamertorsuag 5.12b/A1/1100m, 15h non stop
S. Piecuch, M. Tomaszewski.

Działając w fiordzie Tasermiut wspinać możemy się wszędzie. Do najbardziej znanych i obleganych ścian należą:
Ulamertorsuag, Ketil a od niedawna również Nalumasortog Wszystkie te ściany poza tą ostatnią położone są zaledwie półtorej godziny marszu od brzegu, widoczny już z daleka Ulamertorsuag, przypomina wielki cylinder, gładkie ściany oraz strzelistość turni zapierają powietrze w płucach dużo wcześniej przed przybiciem do brzegu fiordu. Ściana ta pokryta jest już gęstą siatką dróg przez co nie jest ciekawym celem dla zespołów chcących wytyczyć nową drogę. Warto jednak zwrócić na nią uwagę choćby ze względu na piękne klasyczne drogi wspinaczkowe "War and Poetry" oraz "Moby Dick".

Jeśli zamierzacie wytyczyć nową drogę zupełnie bez kompleksów polecam dziewicze ściany w głębi doliny w okolicach Nalumasortog. Jest tam 600 metrowy nieskażony magnezją monolit rodem z Yosemitów i wiele innych litych pięknie wyciosanych turni gdzie nowa droga wiedzie za wskazanym palcem.

Wybierając się na Grenlandię warto zabrać duże camloty o rozmiarach 4, jeśli myślicie o "War and Poetry" to nawet 5, przydadzą się na pewno. Koflachów nie polecam, pod Ulę i Nalu a nawet Ketil gdzie drogi odwrotu wiodą linią zjazdu bez problemu można podejść w trekach, żebyście jednak po powrocie nie chcieli rozkwasić mi nosa spakujcie chociaż wiązane raki, tak w razie czego : ) Wybierając ściany położone w wyższy partiach doliny dziabka jest już potrzebna. Nie będę się dalej wymądrzał, Grenlandia jest z...a a każdy kto tam pojedzie zobaczy ją własnymi oczami, nie muszę nikogo namawiać moim zadaniem jest pokazanie najprostszej i najtańszej drogi pod ścianę, dalej niekoniecznie prostym terenem pójdziecie już sami ; ))

Nalumasortoq. :ciana ta skryta jest w głębi doliny spływającej wprost do fiordu Tasermiut, przez co niewiele zespołów decyduje się na jej zdobycie. Podejście do stóp góry zajmuje kilka godzin, a ścieżka, która tam prowadzi wiedzie przez mokradła i oplatające kostki dzikie krzewy.

Kilkakrotnie przeprawialiśmy się przez strumyki i wezbrane rzeki lodowcowe, ale gdy w końcu stanęliśmy pod ścianą ujrzeliśmy i zrozumieliśmy cel naszej drogi.

Planeta Spisek
Nikt z nas nie wiedział, którędy prowadzi droga szwajcarska, o której słyszeliśmy, że jest jedynie próbą, a która podobno jako pierwsza rozwiązała prawy filar Nalumasortoq.

Pierwszego dnia naszej akcji pokonaliśmy trzy pierwsze wyciągi tej drogi, a zważywszy, że naszym celem było wytyczenie własnej byliśmy bardzo rozczarowani.

Pokonaliśmy jednak pierwszy 100 metrowy próg i założyliśmy biwak w wygodnych kolebach pod wielką śnieżną półką, o rezygnacji nie było już mowy, a dokoła nas piętrzyły się kilometry dziewiczych skał. Ale prawdziwa wspinaczka rozpoczęła się dla nas dopiero dwa dni później, załamanie pogody dosłownie zmyło nas z biwaku a nasze wspaniałe koleby w jednej chwili zamieniły się w urocze stawki.

Gdy ponownie wgryźliśmy się w ścianę poszło pięknie, po siedmiu dniach w kilkugodzinnym ataku szczytowym ukończyliśmy drogę, warunki jakie wtedy napotkaliśmy przypomniały nam nasze ukochane góry, gdzie walka z wodą i mchem jest na porządku dziennym.

W sumie pokonaliśmy około 23 wyciągi biwakując w portalledgach i wspinając się na zmianę.

Zaczynając jednak od pierwszych wyciągów
W dolnej partii ściany pierwszą przeszkodą było otwierające się zacięcie ze szczeliną o głębokości 1-2 cm. Problem leżał w tym, że szerokość tej szczeliny była podobna a całość niestety krucha i niepewna, po kilku metrach klepaliśmy już tylko jedynki w zanikające ryski prawej ścianki zacięcia. Całość jest oceniona na A3, no cóż, "w Polsce się więcej nie daje".

Po wyjściu z zacięcia ściana puszczała na kolejny wyciąg (VII+), po którym ponownie stawała dęba przewieszając się nad naszymi głowami na długości 200m.

Ten odcinek był piękny i eksponowany, na początku delikatna hakówka pomiędzy wiszącymi wampirami, później wspaniałe A1-A2 w rysach przewieszonej otwartej ściany z widokiem na fiord, czegóż więcej trzeba. Po każdym dniu wspinaczki siedząc w portalach i konsumując pyszne liofy czuliśmy prawdziwą radość i zestrojenie ze ścianą.

Rysy z czasem przemieniały się w zacięcia wijąc się pomiędzy monolitami i w końcu doprowadzając nas na szczyt.

Wolny czas w ścianie wypełnialiśmy czytaniem jedynej zabranej w ścianę książki "Planeta Spisek" Orsona Scotta Carda, tak również nazwaliśmy naszą nową drogę.

Moby Dick
"Moby Dick" został wytyczony przez Niemców, w tym przez Stefana Glowacza i wyceniony na IX, A0. Dolna część turni Ulamertorsuaq jest nieco położona, lecz dostatecznie rekompensuje to druga połowa ściany, która wydaje się przewieszać aż do szczytu.Rozpoczynając wspinaczkę o świcie szybko uporaliśmy się z dolnymi partiami ściany, w tym kilkoma wyciągami VIII O.S. Po około 6 godzinach wspinania połowę drogi mieliśmy już za sobą, nad naszymi głowami pochylała się straszna ponad pięćset metrowa ściana z głównymi trudnościami drogi. Do tego miejsca wiele wyciągów posiadało spity i mocne stanowiska, powyżej o asekurację należało dbać samemu.

Po męczącej wspinaczce rysami w marznącym wietrze i zapadających ciemnościach postanowiliśmy zatrzymać się na kilka godzin na wąskiej półeczce i przeczekać do świtu.

Nad ranem w mroźnym wietrze trzema wyciągami osiągnęliśmy wierzchołek i o dziwo musieliśmy się na niego przedzierać przez wąski otwór przebity przez pierwszych zdobywców u wylotu komina. Po zakończeniu zjazdami osiągnęliśmy podstawę ściany.

Wojna i poezja
Dla Amerykanów, autorów drogi i mistrzów rys wojną podczas pokonywania nowej drogi były dolne połogie płyty sięgające do połowy ściany, zaś poezją określili drugą połowę drogi, na którą składają się wyłącznie niesamowicie siłowe rysy i zacięcia. Dla nas było za to zupełnie na opak, dolne płyty o wyciągach do VIII+ poszły w czystym o.s w kilka zaledwie godzin, wyżej zaś gięło nas jak nigdy. Najbardziej siłowy był ciąg zacięć o długości 300 m, gdzie brak było zupełnie stopni a krawędzie zacięcia były bardzo obłe i wyjeżdżające. Niestety czas nas gonił i zmuszeni byliśmy wspinać się w stylu A.F i A0. Drogę ukończyliśmy w 16 godzinie wspinaczki po czym przed zmrokiem zjazdami osiągnęliśmy jeszcze podstawę ściany. Droga ta pokonywana dotąd w stylu Big Wall może niebawem doczekać się czystego przejścia klasycznego w jeden dzień, niezbędna do tego będzie umiejętność szybkiej wspinaczki w siłowych zacięciach i co najmniej trzyosobowy zespół pozwalający na częste zmiany na prowadzeniu.

Informacje praktyczne:

...Czyli z czym do ludzi

TRANSPORT
- cargo należy wysłać już miesiąc wcześniej z Alborka (Dania) do Nanortaliku; koszt carga liczony jest w m3 my za ponad 300 kg ładunek zapłaciliśmy ok. 700 zł + dojazd
- prom Świnoujście-Kopenhaga,
- samolot Kopenhaga - Narsarsuag,
- kutry z Narsarsuag przez Quagortog (nocleg) do Nanortaliku (nocleg) i dalej do  bazy w fiordzie Tasermiut - możliwe do załatwienia przez jedną agencję,
Cena w koronach w obie strony:

Copenhagen - Narsarsuaq samolot 4 560 kr.
Narsarsuaq - Nanortalik kutry 2 690 kr.
Podatek 118 kr.
Total 1 os. (ceny z 2000r.) 7368 kr = 905USD

NOCLEGI
 - nie ma problemu ze spaniem pod namiotem na dziko, ponieważ tam wszędzie jest dziko!
 - W Nanortaliku szef miejscowej agencji turystycznej Greenland-Travel pomoże załatwić niedrogo czyste pokoje, można też poprosić o skorzystanie z internetu;
 - do bazy należy zabrać mocne namioty, ponieważ często wieje silny wiatr, a także namiot-kuchnię najlepiej z  moskitierą
 
WSPINANIE
 - hulaj dusza choć Ulamertorsuag i częściowo Nalumasortog już są raczej dość wyeksplorowane,
 - na przeciwko Nalumasortog jest morze skalnych, dziewiczych i pięknych ścian do 600m wys.
 - ale przecież Greenlandia to nie tylko Tasermiut ; )

CENY
Porównywalne do naszych, w Nanortaliku są dwa markety otwierane na zmianę, gdzie można zaopatrzyć się w  większość produktów spożywczych, chociaż cargo jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem.
Jednostką monetarną jest wciąż korona duńska 1USD =~ 8,14 kr.

PRAKTYCZNE WSKAZÓWKI
 - komary atakują naprawdę skutecznie i trudno o nich zapomnieć, w Quagortog należy kupić moskitierę na głowę,
 - zabranie ze sobą wędki znacznie zdominuje kuchnię bazową w smaczne i zdrowe rybki do kompletu warto zabrać ruszt oraz
   spory zapas dużych błyszczyków, które często giną w wodorostach,
 - przeprawiając się przez rzeki należy pamiętać, że po południu nurt bardzo się podnosi i warto zaporęczować przeprawę,
 - kremy z filtrem bardzo przydają się w ścianie,
 - wracając do domu sprzęt można nadać z Nanortaliku zwykłymi paczkami do Polski,
 - na Greenlandii jest kilka pięknych tras trekkingowych na których wymagana jest całkowita samowystarczalność,
 - ostra skała niszczy dość szybko naskórek, plastrowanie wskazane,
 - w Nanortaliku jest klinika ze świetnie wyposażonym, nowoczesnym gabinetem stomatologicznym. Sam sprawdzałem gdy
   wyleczono mi tam bolącego zęba.

ADRESY

Gammel Mont 12
P.O.Box. 130
DK-1004 Kobenhavn K
Tel.: + 45 3313 1011
Fax: + 45 3313 8592
www.greenland-guide.dk/greenlandtravel
mh@greenland-travel.dk
or:
tour@greenland-travel.dk

Pilestrade 52
P.O. Box 1139
DK-1010 Copenhagen K
Denmark
Phone: +45 33 69 32 00
Fax: +45 33 93 38 83
greenfo@inet.uni2.dk
The National Tourist Board

SAS KANGERLUSSUAQ
P.O. Box 15
DK-3910 Kangerlussuaq
Greenland
Phone: +299 84 10 30
Fax: +299 84 10 80

Airline Ticket Office
Nanortalik Tourist Office
Box 43
3922 Nanortalik
Greenland
Phone: +299 613633
Fax: +299 613425
Mail us nanortalik@greennet.gl

Jeśli podobał ci się ten artykuł podziel się nim z innymi.

Twetter Facebook

Galeria

Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq
Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq
Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq
Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq
Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq
Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq
Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq
Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq
Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq
Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq
Grenlandia 2000 r, Nalumasortoq, Ulamertorsuaq

Inne w tej kategorii

20.12.2013

Wenezuela 2010, Acopan Tepui

Misterios! W końcu jesteśmy! Poszatkowani przez moskity, brudni i wymęczeni ale dopięli...

30.12.2013

Patagonia 2012, Cerro Torre Ferrari Route, Poincenot.

28 grudnia, w ciągu trzech dni od pojawienia się na miejscu, udało na się dokonać pierw...

31.12.2013

Alaska 2004, Last Cry of the Butterfly, Citadel.

Podnoszę głowę z nad szpejarki. Z perspektywy skierowanego do szczeliny haka spostrzega...

31.12.2013

Pakistan 2013, Great Trango Tower, Bushido.

Wywiad dla Magazynu GÓRY 2013. Odpowiedzi Marcin Tomaszewski oraz Marek Raganowi...

20.12.2013

Patagonia 2009

Supercanaletta bez lodu! To bylo naprawde kilka mocnych dni. Prawdziwy maraton. Podejsc...