18.12.2013

Droga jest celem

Nie każdy dostrzega alpinizm od tej strony. „Na szczycie!” Krzyczą nagłówki gazet i chwalą czyny zwycięzców. Gdzieś obok pojawia się również tragedia a wraz z nią pytanie, dlaczego?. Pomiędzy zwycięstwem a porażką, może bardziej w drodze do nich są jeszcze rozterka, zwątpienie i zwyczajna ludzka słabość. W końcu jesteśmy tylko ludźmi. Nie zawsze się o tym mówi. Nie mogę oprzeć się prostemu porównaniu. Nasze słabości są rozdrożem, rozwidleniem dwóch dróg, na którym wszyscy mamy równe szanse. Stajemy w połowie pomiędzy sukcesem a porażką, każdy kolejny ruch zbliża nas do jednej z nich. Po czym więc poznać, którą podążamy? Wracając do wspinaczki. Chcąc zmierzyć się z trudną górą nie unikniemy pewnemu procesowi, który nazwany został kiedyś szkołą cierpienia. Zawsze mnie interesowało to zjawisko. Tym bardziej, że często doświadczam go na własnej skórze.

Wspinanie jest doskonałą metaforą życia, upór i determinacja zawsze procentują. Prędzej czy później zbliżają nas do określonego celu. Przeszkody wyrastające nam na drodze czasami całkowicie krzyżują nasze plany, lecz każdą z nich można pokonać. To tylko kwestia zaangażowania. We wspinaczce taką przeszkodę można dotknąć, jest nią skalna ściana.
Absolwentami szkoły cierpienia, jeśli można to tak określić to pokutnicy. Tak nazwał kiedyś wracających ze wspinaczki taterników właściciel schroniska w Morskim Oku. Powłóczący nogami, obwieszeni dźwięczącym na uprzęży sprzętem wyglądali jakby wychodzili w góry za karę. Czasem satysfakcja ze wspinaczki przychodzi nieco później, ale i tak warto na nią poczekać. I to jest właśnie specyficzne. Czy naprawdę wspinanie jest takie straszne i męczące? Nic podobnego. Zawsze można przecież znaleźć jakąś wymówkę i zostać w schronisku! Jest jednak coś, co jednak wypycha nas w te góry. Tam wszyscy mają równe szanse, zarówno by wygrać jak i przegrać. W górach nie raz atakujemy szczyty wydające się dla nas niedostępne. Zawsze można jednak posiąść wiedzę i umiejętności by je bezpiecznie zdobyć.

Jak więc wygląda proces mierzenia z taką górą? Na początku zawsze pojawia się niepewność. Przytłoczeni ogromem wspinaczki i innymi czynnikami obliczamy nasze szanse. Już teraz muszę przyznać, że zwykle są większe niż nam się wydaje. Wielu załamuje się na tym etapie nie wychodząc jeszcze z domu.

Pamiętam moją pierwszą poważna wspinaczkę. Jako młody chłopak wyruszyłem zimą na najtrudniejszą polską ścianę, Kazalnicę. Podchodząc w nocy widziałem tylko pochylający się nade mną przerażający cień. Ogromnego czarnego mnicha wznoszącego się ponad 600 metrów ponad taflę czarnego stawu. Przez moment czułem się wtedy mały i słaby. Pewności dodało mi wtedy poczucie dobrego przygotowania. Odpowiedni sprzęt i wiedza są w takim wypadku najważniejsze. „Nie myśl”, powtarzałem sobie wtedy, najpierw podejdź pod ścianę. Muszę dodać, że wspinałem się wtedy samotnie stosując do tego odpowiednią asekurację. Gdy w końcu pod nią podszedłem skupiłem się na kolejnym etapie. Skalnej turnicy w linii drogi sto metrów powyżej. Ona stała się moim celem, była w zasięgu wzroku. Gdy do niej doszedłem obrałem kolejny. Ułożyłem sobie w głowie plan wspinaczki i skupiłem się na nim. Dzięki temu odzyskałem pewność siebie To jest jak gra w szachy, każdy ruch jest ważny, ale zawsze należy przewidzieć ich kilka naprzód. Po kilkunastu godzinach stanąłem na szczycie Kazalnicy. Pomimo, że stałem na najwyższym punkcie czułem, że moja droga jeszcze się nie skończyła. Wtedy właśnie zrozumiałem bardzo ważną rzecz. Stojąc przed problemem należy podzielić go na części i zająć się w kolejności każdą z nich. Zrozumiałem też coś o wiele ważniejszego Nawet w życiu to właśnie droga jest celem.

Marcin Tomaszewski, 2008

Jeśli podobał ci się ten artykuł podziel się nim z innymi.

Twetter Facebook

Inne w tej kategorii

30.12.2013

Projekty 2015

Planowane wyprawy

30.12.2013

Mount Dickey, Alaska

Najbliższa wyprawa-kwiecień 2014. Partner: Dawid Sysak PL