17.12.2013
Wjeżdżamy do opuszczonej fabryki. Wyludnione betonowe miasto straszy odkrytym zbrojeniem i wiszącymi oknami. Kiedyś tu było centrum produkcji teraz mało kto tu zagląda. Można co najwyżej zawiesić się samochodem na muldzie lub wylądować w rowie. Wysokie na kilkanaście metrów drzewa wyrastające niemal z betonowych płyt przypominają nam o historii tego miejsca. Pod wiszącymi na prętach płytami czuję się jak pod śnieżnym serakiem.
Nigdy nie wiadomo co się stanie. Industrial ma w sobie coś undergroundowego. Takich miejsc jak to znamy wiele, niektóre z nich znajdują się w centrum miast a jeszcze inne pod autostradami. Magnezjuję dłoń i chwytam się pręta wystającego z betonu. Wspinaczka industrialna kieruje się własnymi prawami. Czasem gdyn droga nie istnieje trzeba ją po prostu stworzyć, na tych samych zasadach na jakich stworzone zostały te obiekty. Młotem i dłutem.
Ta odmiana wspinania ma w sobie coś szczególnie satysfakcjonującego. Coś czego nie daje naturalna skała. Jeśli ktoś choć raz jej posmakuje, inaczej spojrzy na elewacje budynków w własnym mieście.
Zmieni swoją percepcję.
Marcin Yeti Tomaszewski
30.12.2013
Z WOJCIECHEM „REKINEM” WENTĄ o szczecińskim środowisku wspinaczkowym, g&oac...
30.12.2013
30.12.2013
30.12.2013
Od kilku godzin wiszę na stanowisku asekuracyjnym, trzęsę się z zimna. Pod moimi nogami...
30.12.2013