04.12.2013
Marcin Tomaszewski, znany szczeciński alpinista wyrusza dziś na wyprawę do Chin. Jego cel to śnieżno-lodowe, niezwykle trudne technicznie szczyty gór Qonglai w prowincji Sichuan. Wyzwanie potrwa pięć tygodni. Towarzyszy mu Andrzej Sokołowski z Jeleniej Góry. Uważany za jednego z najlepszych naszych alpinistów szczecinianin ma na koncie mnóstwo sukcesów.: Najświeższy to Cerro Torre w Patagonii. 33-godzinne zmagania w kapryśnej pogodzie z górą o szczycie jak stercząca igła, na którą Marcin wspiął się w tandemie z profesorem astronomii Krzysztofem Belczyńskim.
Taki szczyt to marzenie każdego wspinacza - mówi Marcin - Robi wrażenie. 18-godzin wspinania i 12 zjazdu bez odpoczynku. Ciężka wędrówka podczas której wszystko opiera się na wątpliwościach.
O Marcinie i górach mówią: wielka miłość ze wzajemnością. Zaczęła się jak każda wielka miłość - oczarowaniem. Od dzieciństwa potrzebowałem wysiłku - opowiada Marcin. Uprawiałem sporty, m. in. sporty walki. Po górach chodziłem od zawsze, najpierw jako harcerz, a potem zafascynowało mnie samo wspinanie. Od początku szedłem na całość, z pełnym, absolutnym zaangażowaniem. Ale tak mam ze wszystkim. Za co się nie zabiorę, robię to maksymalnie.
Nie potrafię na pół gwizdka... Górskie dossier Marcina to w dużym skrócie trzy zapisane maczkiem strony. Tysiące zdjęć, ludzie, przyjaźnie, podróże i najpiękniejsze zakątki świata. Samotne wyprawy i spektakularne wyczyny nagradzane i doceniane w środowisku. Najpierw były Bieszczady, drużyna trekkingowa, klub, kurs wspinaczki skalnej. I pierwsze poważne kontuzje palców. W 1993 roku Marcin poznał pierwsze szczyty Europy. Wspinał sią od południa Hiszpanii po urwiste klify Sycylii i fiordy Norwegii. Bez pieniędzy, ze spaniem gdzie się da. Potem penetrował najtrudniejsze urwiska Tatr - Kazalnica, Kieżmarski, Wołowa Turnia. Wiele dróg pokonywał zupełnie samotnie.
W 1999 roku zupełnie sam podczas burzy i fatalnej, groźnej pogody wszedł na ponad 1000 metrową ścianę we Włoskich Dolomitach. Nieco później wspinał się w górach w Peru, wytyczył nową drogę w górach Grenlandii, wziął udział w pierwszej polskiej wyprawie do doliny Nangmah w Karakorum w Pakistanie, wspinał się po skałach południowej Tajlandii. Pokonywał piekielnie trudne drogi. W 2002 roku Marcin Tomaszewski wziął udział w pierwszej polskiej wyprawie alpinistycznej na Ziemię Baffina w Kanadzie. Ekipa wytyczyła tam jedną z najtrudniejszych dróg wspinaczkowych.
Za to Marcin otrzymał wyróżnienie "Kolosy 2002" w kategorii alpinizmu. Rok później wytyczył nową drogę w masywie Kichatny na Alasce, spędzając na ścianie 12 dni. Potem był Nepal, podróż do doliny Yosemite w Kaliforni i szczyt El Capitan.
I kolejny, spektakularny sukces w 2006 roku - szczyt Cerro Torre w Patagonii, marzenie które wielu alpinistom spędza sen z powiek.
Na co dzień uśmiechnięty, przyjazny ludziom. Zwyczajnie szczęśliwy. Wspinanie to nie tylko jego największa życiowa pasja, ale i chleb. Marcin Tomaszewski prowadzi firmę, świadczącą usługi wysokościowe. Na wieżowcach, dachach budynków, kościołów, kominach. Z których kiedy się da ucieka jeszcze wyżej. Jak mówi w górach wszystko nabiera innego znaczenia. Nie pijesz dwa dni, aż trafiasz na źródło. I wtedy dopiero naprawdę czujesz ten łyk wody. Mijasz porażki po to, żeby iść dalej. Dla zapierających dech w piersiach chwil. Pokonujesz momenty wahania, żeby dostać się poza chmury. Do wyprawy w Quonglai Marcin przygotowywał się 5 tygodni. Oprócz organizowania sprzętu, pieniędzy, sponsorów regularne treningi, bieganie, wysokowęglowodanowa dieta. A na szczęśliwą drogę całus od najważniejszej kobiety na świecie. Bo wiadomo, że nikt skuteczniej, niż 3-letnia Majka nie sprowadza taty na ziemię.
tekst: Anna GNIAZDOWSKA
30.12.2013
Z WOJCIECHEM „REKINEM” WENTĄ o szczecińskim środowisku wspinaczkowym, g&oac...
30.12.2013
30.12.2013
30.12.2013
Od kilku godzin wiszę na stanowisku asekuracyjnym, trzęsę się z zimna. Pod moimi nogami...
30.12.2013