04.12.2013
Niedaleko miasta Porshwill, które leży nad największym jeziorem na Świecie znajdowało się ogromne wysypisko śmieci na którym ludzie porzucali swoje zepsute samochody. Zepsute lub takie , które najzwyczajniej w świecie przestały im się już podobać lub były już niemodne. I na tym właśnie wysypisku zaraz przy dziurawym płocie stał zostawiony przez swojego właściciela mały pordzewiały samochodzik. Mały fiat tak nazywali go jego Pan, ale on najbardziej lubił jak mówiło się do niego Bastek.
Oprócz Bastka na wysypisku stało też wiele innych aut, była wywrotka Kania, która przewoziła kiedyś wielkie kamienie z kopalni węgla, długi i ogromny autobus "Duży tom", który wiele lat odwoził dzieci do szkoły na drugim końcu miasta .Nieco na uboczu pod stertą starych dziurawych opon stał trochę samotny ale wciąż w dobrej formie Szybki Joe. " Szybki" bo tak na niego wołały inne auta był kiedyś najszybszym samochodem w mieście. Jednak z biegiem czasu gdy ludzie wymyślili nowsze, coraz to szybsze auta, zapomnieli o nim. Dlatego właśnie trafił w to miejsce. Do dzielnicy opuszczonych samochodów.
Ulubionym zajęciem znajdujących się tutaj aut były wyścigi. Nikogo już nie dziwiło, że zawsze wygrywał "Szybki Joe", ale tak naprawdę nie miało to dla nich wielkiego znaczenia. Wszyscy ścigali się jak potrafili najlepiej dla czystej przyjemności. Tutaj na wysypisku nikt nie musiał już udowadniać swojemu właścicielowi jaki jest wspaniały i szybki bo i tak zastał przez niego porzucony. Wszystkie samochody z czasem bardzo się ze sobą zaprzyjaźniły i co wieczór zbierały się na starym pasie startowym nieczynnego już lotniska samolotów by ścigać się w kierunku zachodzącego słońca.
Pewnego jesiennego wieczora, gdy jak zwykle wszyscy zebrali się przed wyścigiem pod starą opuszczoną wieżą zobaczyli nagle jak z oddali zbliża się do nich kłębiący obłok kurzu. W miarę jak był coraz bliżej poznały, że jedzie w ich kierunku nowiutki, ba! najnowszy nawet samochód na świecie. Prezentował się naprawdę wspaniale i wszyscy byli nim ogromnie zachwyceni. Gdy podjechał bliżej, zahamował ostro wzburzając tym jeszcze większy obłok kurzu. Nic nie mówiąc przyglądał im się badawczo.
Bastek jako pierwszy otrząsnął się z zachwytu:
- Cześć, jestem Bastek, a Ty, kim jesteś, jeszcze nigdy nie widziałem tak pięknego samochodu? Musisz być bardzo nowy! - Ba najnowszy na świecie, odparł z wyższością nieznajomy i dalej im się przyglądał. Pozostałe samochody również patrzały na niego w milczeniu, czekały, co powie. Co go tutaj sprowadza" On jednak dalej stał w milczeniu i przypatrywał im się z ciekawością. W końcu skręcił koła w kierunku "Szybkiego" i zwrócił się do niego. - Tam gdzie mieszkam mówią, że jesteś tutaj najszybszym samochodem, przyjechałem tutaj, żeby się z Tobą ścigać, żeby Ci pokazać, że to ja jestem najszybszy na świecie. Szybki bardzo się zdziwił i przez chwilę rozglądał się dookoła, nie wiedział jak odpowiedzieć na tak zarozumiałe słowa, bo przecież nie ładnie jest się tak wymądrzać. - Wcale nie uważam, żebym był najszybszy- odparł w końcu skromnie- i wiesz wcale mi na tym nie zależy. - Słuchaj, nie interesuje mnie co Ty myślisz- wtrącił stanowczo i nieuprzejmie nieznajomy- chce Ci to udowodnić i Wam wszystkim też " powiedział mierząc wszystkich wzrokiem. - Hej, hej- wtrącił się "Duży Tom", który jak każdy stary autobus zwiedził już cały świat i był tutaj najmądrzejszy. Nam wystarczy, że się dobrze bawimy i pędzimy najszybciej jak tylko potrafimy, ale jeśli tylko chcesz się z nami ścigać, przyjedź jutro przed zachodem słońca. Jak co wieczór będziemy ścigać na starym pasie zachodzące słońce. - Ścigać ze słońce" Przecież i to nie ma sensu- zdziwił się nieznajomy i tak nie wygracie, ono jest zbyt daleko i jest niedoścignione. - Widzisz " dodał z uśmiechem Tom- zawsze można spróbować, chcemy je gonić ile tylko sił w silnikach. Wszystkie zebrane auta zgodnie przytaknęły Tomowi wyścigi ze słońcem był dla nich najważniejsze. - Świetnie burknął nieznajomy, choć nic z tego nie rozumiał. Nazywają mnie "Boski"- dodał jeszcze- i mam zamiar ścigać się z Wami a nie ze Słońcem - po czym odjechał wzniecając za sobą wielką chmurę kurzu. - O rany - powiedział Bastek ale niemiły ten " Boski" - Chcesz się z nim ścigać" -Zapytała ciężarówka Kania - Wiecie, co- powiedział spokojny jak zawsze Szybki- będziemy się ścigać jak zawsze i jak zawsze będziemy jechać najszybciej jak potrafimy będziemy się dobrze bawić a jak nowy chce koniecznie być najlepszy to niech sobie będzie. Wszyscy przytaknęli "Szybkiemu" i skierowali się powrotem na wysypisko.
Nadeszła noc. Szybki Joe jak zwykle zaparkował pod starym garażem, tej nocy nie mógł długo zasnąć. Przypomniał sobie jak był kiedyś najlepszy i jak dobrze go za to jego właściciel traktował. Jednak, gdy pierwszy raz przegrał, wszyscy się od niego odwrócili plecami, nawet zaprzyjaźnione samochody przestały się do niego odzywać. Nikt nie chciał się zadawać z przegranym. Dlatego przyrzekł sobie, że już nigdy nie będzie nikomu nic udowadniał. Chciał się ścigać i pędzić, co wieczór w kierunku słońca, chciał je ścigać z wszystkich sił i to było jego jedyne marzenie. Tylko stare i opuszczone samochody mogły to zrozumieć, ponieważ przeżyły to samo, co on, dlatego czuł się tutaj na wysypisku najlepiej.
Gdy drugiego dnia wieczorem wszyscy zebrali się pod wieżą na początku pasa, niecierpliwie wyglądali za Boskim. W końcu zza niewielkiej górki pojawił się wielki obłok kurzu, który zbliżał się do nich z wielką prędkością. Nadjeżdżał. W końcu stanął przed nimi w całej okazałości. Wszyscy, jak co dzień ustawili się na linii startu. Żartowali i cieszyli się, że za chwilę będą się ścigać. Tylko "Boski" nic nie mówił i zdenerwowany czekał na sygnał startu. - Uwaga- oznajmił "Wielki Tom", który jako jedyny ze względu na stare opony nie ścigał się z wszystkimi - do staaartuuu""..Biiiiiiip - start!!
W jednej chwili wszystkie samochody ruszyły z potężnym rykiem na trasę rajdu! Na czoło oczywiście od razu wysunęli się Boski i Szybki. W jednej chwili oddalili się od pozostałych samochodów. Pędzili szybciej od wiatru w kierunku zachodzącego słońca. Boski był nowszym i bardziej zadbanym samochodem, dlatego miał przewagę. Niczego mu nie brakowało miał najlepszą benzynę i najmocniejszy silnik. Jednak o dziwo to Szybki nagle zaczął wysuwać się na prowadzenie!. - Jak to możliwe żeby taki niepozorny i niemodny "Szybki" zwyciężał z takim nowoczenym autem jak ja" " Zastanawiał się pędzący całą mocą Boski Po chwili za nimi w tumanach kuchu przejechały pozostałe samochody. Pędziły ile sił sama szybkość, jaką mogły osiągnąć sprawiała im tyle przyjemności, że nie miało dla nich znaczenia, kto jedzie szybciej.
Tymczasem Boski był coraz bardziej zły, że przegrywa z Szybkim, choć pędził najszybciej jak potrafił. W końcu ku zdziwieni wszystkich wpatrzony w zachód słońca Szybki jako pierwszy przekroczył metę i wygrał wyścig. Wygrał! Drugi był Boski a zanim po chwili przejechała cała zgraja roześmianych, klekoczących i skrzypiących starych samochodów. Boski zjechał na bok pasa i był strasznie zły, ale było mu też bardzo głupio, że tak się przemądrzał. Dostał nauczkę, że nie można być tak zadufanym w sobie. Nawet, jeśli ktoś wygląda niepozornie należy go szanować. Okazało się przecież, że to Szybki jest Szybszy" Postanowił go więc przeprosić za swoje złe zachowanie.
Szybki tak łatwo się nie obrażał, więc od razu przyjął przeprosiny. - Widzisz Boski- powiedział, ja wcale nie chciałem wygrać, pragnąłem tylko jechać najszybciej jak potrafię. Boski pochodził z miasta, w którym wszyscy koniecznie chcieli być najlepsi, dlatego nie rozumiał wcześniej, o czym mówiły samochody z wysypiska. Teraz to pojął.
Nieważne jest to by wygrać i pokonać kogoś, ale to by ścigać się z radości i w przyjaźni z innymi. Goniąc słońce nigdy się nie wygra i nigdy nie będzie się jechało wystarczająco szybko by mu dorównać. Ale zawsze można przecież spróbować. Mały fiat Bastek, który jako ostatni przyjechał na metę również był bardzo szczęśliwy, udało mu się jechać szybciej niż kiedykolwiek. Po każdym wyścigu czuł się coraz silniejszy i nie mógł już doczekać się następnego. A w nocy, gdy wszystkie auta szły już spać z uśmiechem wyobrażał sobie jak dościga zachodzące słońce.
Marcin, 2006
04.12.2013
Była raz sobie śliwka. Całkiem zwyczajna. Rosła sobie na drzewie śliwkowym wpatrując si...
04.12.2013
Szczeniak Tom. Od urodzenia matka podsuwała mu wszystko pod pysk. Nie musiał się nigdy ...
04.12.2013
Dawno, dawno temu, za górami za lasami i wielkimi jeziorami w starym zamku, kt&o...
04.12.2013
Czy uwierzycie mi, jeśli powiem Wam, że byłam kiedyś pszczołą? Trudno to sobie wyobrazi...
04.12.2013
Kraina koni. Nikt nie wiedział jak nazwać ziemię, na której żyły ich tysiące. Wi...