04.12.2013

INNSET

Na dalekiej północy u podnóża gór leżała maleńka wioska Innset. Ludzie zamieszkujący maleńkie zaśnieżone  domki byli z natury bardzo spokojni oraz uczynni. Gdy przychodziła sroga zima wioskę oraz wszystkie  prowadzące do niej drogi zasypywał głęboki śnieg. Nie raz brakowało im jedzenia i drewna na opał. Czasami  wiele dni nie wychodzili z domów, burze nadchodzące z pobliskiego morza były tam niespotykanie silne.  Odcięci od świata nauczyli się jednak doskonale radzić z tymi przeciwnościami. O dziwo nie narzekali na swój  los, byli bardzo szczęśliwi i przywiązani do swojego maleńkiego miasteczka.

 

Mieszkańcy wielkich oddalonych o  tysiące kilometrów miast nie rozumieli ich szczęścia. Tym bardziej, że podczas zim wieczory były długie a słońce  wyglądało zza horyzontu jedynie na kilka godzin. Mieszkańcy Innset nauczyli się pomagać sobie nawzajem.  Jedynie w taki sposób byli w stanie przetrwać. Gdy jednej z rodzin zabrakło pożywienia sąsiedzi natychmiast  nadchodzili z pomocą dzieląc się własnymi zapasami. Gdy choroba przykuwała kogoś do łóżka życzliwy sąsiad  był w stanie przemierzać setki kilometrów przez bezludne tereny po jedną uzdrawiającą tabletkę. Lecz wiedział  doskonale, że każdy inny postąpiłby tak samo.

 

Z kolei na południu gdzie znajdowało się o wiele więcej wielkich miast słońce grzało niemal przez całą dobę.  Wielki York byłą największą z metropolii w tym rejonie ziemi. Ludzie zamieszkujący to miasto dzielili się na  wiele kast, grup społecznych i politycznych. Nikt nie potrafił porozumiewać się we wszystkich językach, jakich  używano na tych ziemiach. Ludzie byli bardzo niezależni od siebie, w większości mogli obywać się bez  jakiejkolwiek wzajemnej pomocy. Nie mogli jednak obyć się bez pieniędzy, których stali się niewolnikami. Z  czasem przestali szanować siebie nawzajem i to, co ich otacza. Zwłaszcza przyrodę. Rozwój miast pożerał  okoliczne lasy i zatruwał żyzne kiedyś gleby. Zamieszkujące tamte rezerwaty zwierzęta często chorowały lub  ginęły duszone gazami wielkich fabryk z obrzeży miasta. Taki był Wielki York, bezbarwny jak jego mieszkańcy.  Miasto, którego prawa nie były nawet zwierzęce, nie zasługiwały na takie miano. Żadne z nich nie potrafiłoby  być tak fałszywe i mściwe. Otoczeni dobrami materialnymi już dawno zapomnieli o wartościach, jakimi powinni  się kierować ludzie.
Gdyby świat się nie zmienił nadal żyliby zamknięci w swoich klimatach i kulturach. Nigdy nie dowiedzieliby się  o sobie nawzajem. Dzieliły ich tysiące kilometrów przez ciągnące się w nieskończoność pustynie i niedostępne  szczyty gór.

 

Jednak pod wpływem potężnego podmuchu z kosmosu, świat zachwiał się. W jednej chwili ziemia zawirowała,  zatrzęsła się i zamarła w bezruchu. Wstrząsy były tak potężne, że w jednej chwili zmieszały wszystkie panujące  na planecie żywioły. Wodę, ziemię, ogień, lód i powietrze. Bezkresne pustynie zamieniły się w lodowe  wzniesienia, potężne sięgające chmur góry w zasadzie przestały istnieć. Zapadły się w głąb ziemi ustępując  miejsca wielkiemu oceanowi. Wiatr do tej pory łagodny zupełnie zamarł. Ziemia zmieniła swoje oblicze, jednak  ludziom o dziwo nic się nie stało! Nikt nie został nawet draśnięty, tak jakby jakaś wielka niewidzialna siła  roztoczyła nad nimi ochronę. To był prawdziwy cud! Jeszcze bardziej nieprawdopodobne było to,że stracili  wszystko, co posiadali, co osiągnęli przez tysiące lat. Wszystkie dobra materialne, którymi otaczali się i chlubili  w Wielkim Yorku w jednej chwili bezpowrotnie porwała wielka fala. Domy w Innset niczym budowle z kart  zostały zdmuchnięte przez huraganowy wiatr. Zaskoczeni ludzie stali na lądzie lub też pływali po oceanie  jedynie we własnej odzieży. A w wokół panowała cisza. To było wszystko, co im pozostało Trudno nazwać to, co  się wtedy wydarzyło, ale z pewnością nie była to apokalipsa i koniec świata. Jedni przyrównywali to do potopu,  który miał miejsce tysiące lat temu. Wielką powódź, która zalała całą ziemię. Kto wie ile było w tym prawdy, ale z  pewnością od tej pory ludzie nie mogli już dłużej ukrywać swojej prawdziwej natury.
Kataklizm zmieszał ze sobą nie tylko żywioły, ale i cywilizacje. Mieszkańcy Inneset dzielili malutkie bezludne  wyspy z ludźmi pochodzącymi z Wielkiego Yorku. Spotkali się na zaśnieżonych pustyniach i szczytach  wzniesień, potężne wiatry rozrzuciły ich po całym świecie. Wtedy właśnie po raz pierwszy mogli spojrzeć sobie  w oczy przekonać się jak wiele ich różni.

 

Dumni i pewni dotąd siebie mieszkańcy Yorku nagle poczuli, że stracili wszystko, z czego czerpali swoją siłę i  pewność siebie. Drogie samochody, drapacze chmur i kapiące złotem domy. Bezradni i niemal nadzy, jedynie w  wierzchniej odzieży, nie byli w stanie porozumieć się ze sobą językiem, którego do tej pory używali. Nie znali  słów, którymi mogliby pomóc sobie nawzajem lub też opisać co czują. Ich rozmowy były do tej pory puste i  odnosiły się jedynie do tego, co posiadali. Nigdy też nie słuchali tego, co mówią do siebie nawzajem, dlatego  też ciężko im było w tamtej chwili pomóc sobie, lub też znaleźć jakiekolwiek wyjście z sytuacji, w jakiej się  znaleźli. Ich pewność siebie znikła, stali się od tamtej pory bardzo samotni i nieszczęśliwi.

 

Zastanawiacie się na pewno, co się stało z mieszkańcami nieistniejącego już Innset? Choć wciąż się  zastanawiam nad tym czy ono naprawdę przestało istnieć? Wszyscy jego mieszkańcy tak jak żyli tak też żyją  nadal. Po kataklizmie szybko odnaleźli siebie nawzajem i rozpoczęli odbudowę swojej cywilizacji. Nauczeni, że  najważniejsze jest to, jakim się jest a nie, co się posiada nie czuli nawet tak wielkiej straty jak mieszkańcy Yorku.  Ba!, Wręcz przeciwnie zbliżyli się jeszcze bardziej do siebie w nieszczęściu. Pomagając sobie w potrzebie po raz  kolejny przekonali się do tego, co tak naprawdę się liczy na świecie. Nie pieniądz czy dobra materialne, których  może nam przecież niespodziewanie zabraknąć, lecz to, jakim się jest w środku. Tego nie zatopi żadna fala i nie  porwie najmocniejszy nawet wiatr? A odbudowę swoich domów Innsetowie rozpoczęli od wmurowania  solidnych fundamentów.

 

Marcin, 2007

Jeśli podobał ci się ten artykuł podziel się nim z innymi.

Twetter Facebook

Inne w tej kategorii

04.12.2013

ŚLIWKA, DESZCZ i SŁOŃCE

Była raz sobie śliwka. Całkiem zwyczajna. Rosła sobie na drzewie śliwkowym wpatrując si...

04.12.2013

W mydlanej bańce

Szczeniak Tom. Od urodzenia matka podsuwała mu wszystko pod pysk. Nie musiał się nigdy ...

04.12.2013

AMELIA i ZUZIA

Dawno, dawno temu, za górami za lasami i wielkimi jeziorami w starym zamku, kt&o...

04.12.2013

Królestwo pszczół

Czy uwierzycie mi, jeśli powiem Wam, że byłam kiedyś pszczołą? Trudno to sobie wyobrazi...

04.12.2013

WICHER i CISZA

Kraina koni. Nikt nie wiedział jak nazwać ziemię, na której żyły ich tysiące. Wi...